Blog

Duchy na drogach – wierzyć czy nie?

Legendy o duchach, jak wszystkie takie legendy mają swoje źródło w zamierzchłych czasach i przedchrześcijańskich religiach, których pozostałości przetrwały bardzo długo. Jeszcze parę wieków temu w całej prawie Europie wierzono, że po niebie pędzą nocami na widmowych rumakach duchy dzikich myśliwych, niosąc ludziom choroby i śmierć. Przewodził im znany z mitologii germańskiej bóg Wodan. 

Ujrzenie dzikich łowców zawsze stanowiło zły omen, było zapowiedzią jakiejś katastrofy czy wojny. Każde spotkanie z nimi mogło skończyć się źle. Radzono, by w takich przypadkach schować się gdziekolwiek albo schwycić się choćby źdźbła trawy, by nie tracić kontaktu z ziemią. Myśliwi Wodana mogli bowiem porwać człowieka i zabrać go w zaświaty.

Złowieszcze, czarne powozy

Ślady tej wiary przetrwały do dziś w folklorze Irlandii Wielkiej Brytanii, Bretanii i Stanów Zjednoczonych w postaci opowieści o powozach – widmach, którymi podróżują duchy zmarłych, siejąc grozę i zniszczenie. Taki pojazd jest zwykle czarny i zaprzężony w kare, pozbawione głów konie. Powozi nim bezgłowy woźnica. Pędzi bardzo szybko, ale nie wydaje żadnych dźwięków. Nie słychać turkotu kół ani parskania koni. Ujrzenie go to bardzo zła wróżba.

W Anglii znana jest opowieść o widmowej karocy, którą jeździ zjawa Anny Boleyn. Duch nieszczęsnej kobiety siedzi w środku, trzymając na kolanach własną głowę. Jej powóz był widziany nocami w okolicy posiadłości Blicking Hall, gdzie się urodziła, zwykle w rocznicę egzekucji, która odbyła się 19 maja 1536 r. W hrabstwie Devon na trasie można podobno ujrzeć podobny powóz, którym jeździ duch żyjącej w XVII wieku morderczyni, lady Frances Howard. Świadkowie zaklinali się, że jej pojazd jest zrobiony z kości pomordowanych czterech mężów, a ciągną go pozbawione łbów konie. W okolicy Dartmoor ukazuje się widmo – karawan, którym podróżuje słynny szesnastowieczny pirat, sir Francis Drake. Jego pojazd widywano na drodze w pobliżu parafii Borley, najbardziej nawiedzonego domu w całej Wielkiej Brytanii. W hrabstwie Dorset straszy upiorny powóz rodziny Turberville. Mogą go zobaczyć tylko członkowie tego rodu.

Podobne historie mamy też na terenie Polski. W Małopolsce popularna jest legenda o czarnej karecie z zamku Lipowiec, którą podróżuje duch kościelnego dostojnika. W Wielkopolsce opowiadają o widmowym powozie, który jeździł drogą od młyna wodnego w kierunku Obrzycka. Ciągnęły go czarne konie bez łbów.

Czarna wołga

Treść przekazów folklorystycznych zmieniła się wraz z rozwojem techniki. Pojazdy – widma odeszły w zapomnienie, kiedy na drogach pojawiły się pierwsze samochody. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku rolę złowieszczej, czarnej karocy przejęła słynna czarna wołga, którą straszono dzieci. Rodzice przestrzegli, by nie chodziły drogą po zmroku, bo może je porwać czarna wołga, a raczej jej pasażerowie. Dalej już wersje były różne.

Czarną wołgą mieli jeździć: sataniści, księża, zakonnice, wampiry albo nawet sam Szatan. Demoniczni podróżni mieli wypijać ludzką krew albo porywać dzieci i wywodzić je do szpitali na zachodzie Europy, gdzie wytłaczano z nich krew i pobierano organy, a szczątki porzucano na wysypiskach śmieci.

Gdziekolwiek pojawił się ten samochód, tam znikały dzieci. Dorośli, którzy byli świadkami porwania, ginęli przejechani przez czarną wołgę lub znikali w tajemniczy sposób w ciągu najbliższej doby. Powiadano, że czarny samochód był wyposażony w białe firanki, zza których podróżni obserwowali otoczenie.

Niektórzy uważają, że legenda o czarnej wołdze ma swoje źródło w krążących po II wojnie światowej opowieściach związanych z samochodami, którymi jeździli funkcjonariusze NKWD, a potem UB. Przybywali oni zwykle w złych zamiarach, często też uprowadzali ludzi i wywozili w nieznane. Legenda o czarnej wołdze porywającej dzieci znana była także w Rosji, na Ukrainie, Białorusi, a także w Mongolii.

Widmowe pojazdy na drogach

 

Kierowców jadących autostradą Karak Highway w Malezji straszy widmowy, żółty volkswagen. Pojawia się zawsze z przodu. Najczęściej jedzie prawym pasem, tak, by blokować pas ruchu, po którym porusza się jego ofiara. Najpierw sunie bardzo wolno, zmuszając kierowcę do wyprzedzenia go. Jeśli się go minie, on pojawia się z przodu. I tak w nieskończoność. Powiadają, że jeśli podjedzie się blisko, wtedy widać, że nie ma nikogo za kierownicą. Doświadczeni kierowcy radzą, by nie wyprzedzać tego wozu, bo on wciąż powtarza tę samą sztuczkę ze znikaniem i pojawieniem się z przodu, aż w końcu doprowadza wykończonego nerwowo kierowcę do wypadku.

Karak Highway to górska droga, która ma tylko 60 kilometrów długości i prowadzi z Kuala Lumpur do miasta Karak, została zbudowana w latach 70. Ma opinię trasy nawiedzonej, bo zdarza się tam wiele wypadków drogowych. Największa katastrofa miała miejsce w 1990 roku. Zginęło wtedy 17 osób.

Widmowego, żółtego volkswagena widywano w tej okolicy jeszcze przed zbudowaniem autostrady. Ta zjawa związana jest z historią o niewiernej żonie, która z zimną krwią zamordowała swojego męża, a potem uciekła żółtym volkswagenem. Jednak nie należy domniemywać, że tym samochodem jeździ duch mordercy lub jej ofiary. Okoliczni mieszkańcy powiadają, że widmowe auto jest związane z działalnością groźnych demonów z lokalnych wierzeń. Powiadają, że na terenie, na którym wybudowano autostradę, wcześniej znajdowały się osiedla Majów, w tym także cmentarze, i że przed budową drogi nie dokonano ekshumacji spoczywających tam ciał.

W Londynie na trasie pomiędzy St. Marks Road, Cambridge Gardens i Ladbroke Grove ukazuje się widmowy piętrowy autobus z lat 30. opatrzony numerem 7. Pojawia się zawsze o godzinie 13.15. Pojazd jedzie, mimo że w środku nie ma nikogo. Kierowcy na jego widok próbują skręcić i powodują wypadki. Autobus zaraz potem znika. Ponoć po raz pierwszy widziano go w 1934 r., kiedy stał się przyczyna katastrofy. Jego ofiarą był kierowca, który jechał Cambridge Gardens. Chciał uniknąć zderzenia z autobusem, więc nagle skręcił. Wtedy jego samochód uderzył w mur i stanął w płomieniach. Kierowca zginął na miejscu. Świadkowie zdarzenia zapewniali, że nagle ujrzeli jakiś autobus, który zniknął równie nagle, jak się pojawił. Autobus ten pojawia się cyklicznie co jakiś czas.

Motyw niebezpiecznego widmowego samochodu wykorzystał Steven Spielberg w swoim filmie Pojedynek na szosie z 1971 roku. Występuje tam olbrzymia, stara zardzewiała ciężarówka, która poluje na kierowcę czerwonego samochodu w celu uśmiercenia go. Ciężarówka pojawia się i znika na pustej szosie. Raz jest z przodu, raz z tyłu. Nie wiadomo, kto nią kieruje, bo przez cały film nie widać twarzy kierowcy, pokazana została tylko jego ręka. Być może jest nim sam diabeł? Ta ciężarówka- widmo to symboliczne wcielenie zła zagrażającego człowiekowi na drodze.